3 stycznia 2012

"Włoskie sekrety" Małgorzata Yildirim

Kiedy kilka tygodni temu miałam przyjemność wygrać u Pitera Murphy’ego egzemplarz „Włoskich sekretów” Małgorzaty Yildirim, nie bardzo wiedziałam, czego się spodziewać. Ckliwa okładka w stylu włoskich romansideł, do tego równie słodki tytuł i notka wydawnicza zapowiadająca „podróż w poszukiwaniu szczęścia”. Siadłam w fotelu z kubkiem zielonej herbaty i wniosłam oczy ku niebu. Na jednym wdechu byłam w stanie z miejsca przytoczyć 10 niemal identycznych pozycji, a to nie wróżyło najlepiej. Lekko uprzedzona zaczęłam jednak zagłębiać się w prolog. I co? Wystarczyło 10 stron, by przejść ze znudzonego zawodzenia w płynne odszczekiwanie.

24-letnia amerykanka imieniem Miranda, wiedzie spokojne, choć nie do końca spełnione życie w Bostonie. Na co dzień pracuje jako przewodnik w muzeum, a w międzyczasie jest córką zgodnego małżeństwa, siostrą, zupełnie niepodobnej do niej Katie i najlepszą przyjaciółką pewnego szalonego Geja. Ma również trójkę uroczych siostrzeńców i dopiero co pochowała swoją ukochaną ciotkę Agnes. Kilka dni później ku zaskoczeniu całej rodziny Miranda dowiaduje się, że odziedziczyła po krewnej pół miliona dolarów, dom we włoskim Sorrento i rodzinną tajemnicę, którą ku ich jeszcze większemu zaskoczeniu, postanawia odkryć. Rusza tym samym w podróż do słonecznej Italii, gdzie spotyka nowych przyjaciół, zyskuje śmiertelnych wrogów, poznaje smak życia, odnajduje sens i trafia na miłość, o której nawet nie śmiała marzyć. A wszystko przecina się i gmatwa nieustannie.
Jeśli komuś zdaje się, że książka jest cukrowa i snująca się jak spaghetti na półmisku – jest w ogromnym błędzie.
Włoskie sekrety to nie bajeczka dla nieszczęśliwych starych panien, a magiczna opowieść o przewrotności losu i o tym, że nic, co robimy, nie pozostaje bez wpływu na otoczenie. O niełatwych decyzjach i jeszcze trudniejszych konsekwencjach. Potędze rodziny i wsparcia. O wewnętrznym świetle, które jak się okazuję nie jest przywilejem jedynie południowców, a którego zwyczajnie boimy się w sobie odkryć. O sile prawdziwej miłości, zrozumienia i akceptacji. O mocy wybaczenia i prawdzie, która może zabić, ale i powołać do życia bez żalu. Wreszcie o podróży w poszukiwaniu innych, a odnalezieniu siebie.
Wartka i doskonale przemyślana, a później błyskotliwie przelana na papier akcja, ma dużo więcej z sensacji niż powieści obyczajowej. Fabuła jest daleka od przegadania, a przy tym lekka, intrygująca i smakowita. Uzależniająca niczym włoskie słońce, które autorka tak pięknie zobrazowała w niesztampowych osobowościach bohaterów, a od którego nie sposób oderwać się nawet na moment przechłodzonej duszy z zachodu. Chwilami filozoficzna i delikatna, by na następnej stronie stać się pełną napięcia i powagi. Co tu dużo mówić – zarwałam dla tej książki noc i było to najlepsze niewyspanie w moim życiu. Długo nie mogłam uwierzyć w to, że „Włoskie sekrety” są debiutem pisarki, tym bardziej, że styl jest nie tylko nienaganny, ale również bogaty i porywający, co rzadko cechuje młodych literatów. Małgorzata Yildirim wkradła się historią Mirandy, Julianny, Rafaela i innych do mojego serca, gdzie niemal bezwstydnie przekomarzała się z moimi marzeniami i tęsknotami. Zaserwowała mi wyśmienitą kolacje złożoną z pasji, charyzmy, szczodrości, szczerości i głębi. Jakby tego było mało, na odchodne spakowała odrobinę melancholii i ciepła w niepozorny kartonik opasany zieloną wstążką nadziei. Bezcenny prezent.
Cechą bardzo dobrej książki, jest jej zdolność do gry na cienkich strunach ludzkich emocji. Powinna ona dotykać wrażliwości i docierać w czytelnikach głębiej. Zahaczać o podświadomość, skrywane uczucia. Rozgrzebywać strach, definiować ból i potęgować radość. Uzewnętrzniać wszystko to, o czym wolimy milczeć i targać naszym rozsądkiem w każdym, nawet totalnie irracjonalnym kierunku.
Powiedzieć, że „Włoskie sekrety” Małgorzaty Yildirim są bardzo dobrą pozycją, to stanowczo za mało.

22 komentarze:

  1. Książka faktycznie może zmylić czytelnika, tytuł i okładka to sama słodycz, jak dobrze, że jej fabuła to nie to, nieszczęsne spaghetti, a pasjonująca historia pełna emocji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wczoraj czytałam inną recenzję tej książki. Też była bardzo zachęcająca, więc coś w tym musi być. Muszę się rozejrzeć za tą książką.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapierająca dech w piersi recenzja... dziękuję serdecznie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. o !!! wreszcie coś dla mnie :]

    OdpowiedzUsuń
  5. Widze ,że kolejna pozytywna recenzja tej ksiazki. Jak tylko bede miala mozliwosc to na pewno przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  6. No proszę jak to pozory mylą. Jestem bardziej niż pewna, że gdybym nie przeczytała Twojej zachęcającej recenzji, nigdy w życiu nie zwróciłabym na tę, mogłoby się wydawać mało interesującą, książkę uwagi. A tak przynajmniej wiem, żeby się przy niej zatrzymać jak kiedyś spotkam ją na swojej czytelniczej drodze. :)

    PS. Czytanie Twojej recenzji było wielką przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubie takie słoneczne książki, więc czemu nie:)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Gośka, siadaj i pisz dalej!!!Nie ma marudzenia!!! Sama widzisz. Ile Tobie trzeba dowodów, że napisałaś dobrą książkę?

    OdpowiedzUsuń
  9. Piotrze, nie chodzi o to i dobrze o tym wiesz. Poza tym już Ty mi "publicznie" obciachu nie rób bardzo Cię proszę ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Natula - w tym przypadku pozory mylą boleśnie

    Tetiisheri - musisz przeczytać bez dwóch zdań!

    Polly - coś sugerujesz? :D

    Taki jest świat - więc czym prędzej chwytaj w dłonie!! Żeby nie uciekła :)

    z głową w książce - na pewno nie będziesz żałować :)

    Maya - nie zawstydzaj mnie droga kobieto :)) Pozory bardzo działają na niekorzyść tej książki i odciągają, zamiast niezwłocznie przyciągać.

    kasandra - i słońca i ciepła nie zabraknie, ręczę.

    Piter - święta prawda!! :)

    Pani Małgosiu, droga Pani Małgosiu! Jest mi bardzo miło, że recenzja przypadła Pani do serca. W takim razie jesteśmy kwita. Pani ukradła moje powieścią, to ja Pani choć na chwilę skromną opinią po lekturze. To kiedy możemy się spodziewać kolejnych bezsennych nocy? :)

    OdpowiedzUsuń
  11. oczywiście, że czytam ostatnio tylko literaturę włoską lub o Włoszech ;]

    OdpowiedzUsuń
  12. Jakoś specjalnie mnie nie pociągała, ale po takiej recenzji nie umiem jej sobie odmówic :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Czuje się zachęcona :).

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie tak szybko :))
    Ostatnio nagromadziły mi się zaległe recenzje. Miałam kilka dni przerwy w czytaniu, dopiero jak ogarnę recenzje, to wrócę do książek - mam nadzieję, że już jutro. :))

    OdpowiedzUsuń
  15. Polly - chociaż nie chciałabym klasyfikowac tej książki jako włoska, to jest tam tyle italii, że aż człowiek bije się z potrzebą pakowania walizek i niezwłocznego wyjazdu do Sorento. Głównie dla ludzi :)

    Gosiarella - i po to własnie są recenzje :) Pozory często mylą!

    Caroline - buźka :)

    tetiisheri - to chyba Ci się nagromadziły roczne zaległości patrząc na ilość:D

    OdpowiedzUsuń
  16. Cieszę się, że przypadła ci do gustu książka Małgorzaty, ponieważ moim zdaniem jest to jeden z nielicznych naprawdę dobrych debiutów. Ja osobiście bardzo lubię tę ksiązkę.

    OdpowiedzUsuń
  17. No to mnie zdziwiłaś, bo moje pierwsze wrażenie jest dokładnie takie, jak było twoje - ckliwe romansidło. Teraz żałuję, że nie wzięłam tej książki gdy miałam okazję :) No ale cóż, będę się za nią rozglądać!

    PS. Co do "Samotnego mężczyzny" - doceniam techniczną stronę filmu (mogłabym się w niego wpatrywać bez słuchania tekstu ;)), fabuła też nie była zła, ale jakoś nie potrafiłam się nim zachwycić...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  18. Myślę że to całkiem możliwe - nie byłam w stanie wczuć się w uczucia bohatera, bo nigdy nie straciłam osoby, którą kochałam w ten sposób. Jestem pewna, że jeszcze kiedyś wrócę do tego filmu ;) A "7 dusz" niestety jeszcze nie widziałam, ale mam ten film w planach.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Kawał dobrej książki, że się tak wyrażę. Zapada na długo w pamięć ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ostatnio ciągle widzę na półkach jakiś książki o Włoszech przez co aż odechciewa mi się ich czytać ;p

    OdpowiedzUsuń
  21. Kocham tego typu literaturę, słodkie, włoskie klimaty...

    OdpowiedzUsuń