
Mówią, że Mariusz Szczygieł to „jakość sama w sobie”. „Zdolny dziennikarz”, „nienajgorszy literat”, a przede wszystkim „arcysympatyczny człowiek”. Jeśli liczyć mu wady to pierwszą i ostatnią byłoby ponoć czechofilstwo. Wiedziona takim opisem rzeczy, wszystkimi pochlebnymi recenzjami, nagrodami wysypującymi się z szuflad i mglistym wspomnieniem Jego talk show sięgnęłam po „Zrób sobie raj” dość przypadkowo. Ot jakiś bliżej nieokreślony egzemplarz zahaczył o prawą rękę i tak mu zostało na całe popołudnie.
„Zrób sobie raj” to napisana z reporterską, choć subiektywną precyzją opowieść o współczesnych Czechach. O ich wadach, zaletach, pasjach. O ich spojrzeniu na świat i siebie samych. O mentalności, jak się okazuje dalece innej od polskiej i wspólnej historii, którą rozumiemy z goła inaczej. Mniej lub bardziej znane nazwiska obok zupełnie anonimowych postaci dzielą się z autorem swoimi przemyśleniami, anegdotami i wierzeniami bez większych oporów i tabu. Szczerzy, życzliwi i bezpretensjonalni. Książka jest też skarbnicą wiedzy na temat literatury i sztuki naszych południowych sąsiadów, którzy przemienili swój narodowy dobytek w społeczny antydepresant. Wiele miejsca dziennikarz poświęca nazwiskom takim jak Egon Bondy, David Cerny, Halina Pawlowska czy Jan Saudek. Jednak to, co frapuje Go najmocniej, to fakt, że Czesi żyją bez Boga. Mało tego, mają się lepiej od katolickiej Polski. Pytania natury religijnej i duchowej dominują zatem w każdym z rozdziałów malując przy tym obraz społeczeństwa ateistycznego, otwartego i tolerancyjnego. Prawie idealnego, gdyby nie to, że wad im zabrakło. :)
"Zrób sobie raj” czyta się szybko i sprawnie, głównie dlatego, że język jest prosty i dowcipny, a bohaterowie wyraziści. Nie do końca jednak pojmuje fenomen książki, bo dla mnie miejscami była zbyt przegadana i nużąca. Lubię długie rozmowy, ale nie w kółko o tym samym. Szkoda, że teologia przytłoczyła mój zachwyt nad socjologicznym profilem narodu czeskiego, który mogłabym zgłębiać i zgłębiać. A może to przez mój ateizm? Nie mam pojęcia.
Reasumując: przyjemna i poszerzająca horyzonty lektura, a przy tym bardzo pochlebna wizytówka Czechów. Niestety miejscami zbyt obfita i maślana, a przez to ciężkostrawna
Zachęciłaś mnie. Chętnie przeczytałabym o tak różnym od Polski społeczeństwie.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za autorem, ciągle widzę dziwnego pana który z charakterystyczna sobie manierą przepytuje uczestników swojego tok show. Wiem, że mam głupie argument, ale nikt nie jest doskonały ;). Choćby tylko z tego powodu nie mogę przełamać się do książki, lubię Czechy, ale co z tego...
OdpowiedzUsuńJa jednak tym razem wyjątkowo podziękuje, ponieważ sama wspominasz, że momentami jest nużąca i przegadana. Znając siebie pewnie nie dotrwałabym do końca książki "Zrób sobie raj” i z pewnością dałabym sobie z nią spokój.
OdpowiedzUsuńJak dopadnę, to zdecydowanie przeczytam :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Kusząca recenzja :)
OdpowiedzUsuńDeana - ja byłam ogromnie zaskoczona niektórymi informacjami i w życiu nie podejrzewałabym o nie sąsiadów zza granicy :)
OdpowiedzUsuńNatula - czasem warto się przełamać, ale w tym przypadku wielkiego "wow" nie ma niestety
Cyrysiu - jestem bardzo subiektywna i możliwe, że Tobie ta książka mogłaby się spodobać mocniej. Mnie po lekturze w sumie zostało kilka faktów i żadna emocja.
Caroline Ratliff - na pewno będzie to ciekawa przygoda. Również pozdrawiam :)
Taki jest świat - mam nadzieje, że nie maślanie :)
Jego książka ”Gottland jest genialna. A w ”Zrób sobei raj nie ma ani jednego przegadanego - dla mnie - miejsca. Raczej za mało wszystkiego, za mało! Przez njatrudniejsze tematy Szczygieł przeprowadza z błyskotliwością. Wiem, że mnóstwo mlodych chce się u niego uczyć pisania. Niedawno dostałam jego książkę o kobietach ”Kaprysik i to jest dopiero rzecz niezwykła. Mówią, że należy do trójki najlepszych reporterów w Polsce. Ja uważam, że jesty najlepszy, na drugim miejscu - Tochman, na 3 - Hugo_Bader a na 4 - Jagielski.
OdpowiedzUsuńMarjanna
Marjanno, nie zapoznałam się dotąd niestety ze wszystkimi tytułami, które wyszły spod pióra Pana Szczygła, dlatego nie mogę się ustosunkować co do jego wybitności. Ta konkretna książka mnie nie powaliła. Była miła, sporo z niej wyniosłam i czytało się ją z przyjemnością, ale może preferuje po prostu inną estetykę i tematykę. Zdecydowanie wole już Wojciecha Tochmana. Więc tym razem ochy i achy zachowam. Naturalnie, każdy z Nas, ma swoją wrażliwość i to jest najfajniejsze :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHmm... Raczej sobie odpuszczę. Nie lubię książek, które nudzą, nawet jeżeli to się zdarza tylko co jakiś czas. Jak przebrnę przez stosy kupionych przeze mnie książek, których jeszcze nie tknęłam, to może się skuszę. :)
OdpowiedzUsuńCzesi to rzeczywiście naród całkowicie odmienny od naszych polskich standardów. Z racji tego, że do granicy z tym niezwykle ciekawym krajem mam jakieś piętnaście kilometrów, bardzo często po prostu spacerując mogę się im przyglądać. Trzeba przyznać, że nawet ich język jest jak świergot ptaka- bardzo wesoły, żywiołowy i optymistyczny. Mam również w najbliższych planach poznanie literatury czeskiej, o której nasłuchałam się samych wychwalających opinii i której jestem niezmiernie ciekawa.
OdpowiedzUsuńOdnosząc się jeszcze do Twoich słów, mnie nie przeraża to lekkie "przegadanie" książki. W gruncie rzeczy lubię takie "maślane" lektury, także koniecznie muszę spróbować :)
Chciałabym się jeszcze odnieść do Twojego komentarza u mnie, który zamieściłaś pod opinią o Kolumbach. Hm, porównywanie naszej rodzimej literatury do tej rosyjskiej jest chyba dość odważnym stwierdzeniem :) W lit. rosyjskiej odnajduję o wiele, wiele większą dozę dystansu do swojego narodu, podczas gdy u naszych pisarzy bardzo mi jej brakuje... Swoją drogą poruszyłaś ciekawy temat, bo rzeczywiście, nasz literatura przed- i powojenna jest bardzo wzniosła, często patetyczna. Ciekawe co na to wpływa :)
Pozdrawiam Cię ciepło
Ala
Ostatnio lawiruję w tym dziennikarskim światku, a reportaż za sprawą pana Romana Kurkiewicza stał się dla mnie magiczny mimo całej swojej oszczędności i prostoty. Jeśli chodzi zaś o Szczygła to nie znam jego pisarstwa, ale programy telewizyjne z jego udziałem są bardzo ciepłe, a jego osoba faktycznie arcysympatyczna. Natknęłam się oczywiście na jakieś felietony i drobne formy pisarskie, ale tyle wystarczy, by sięgnąć po obszerniejsze teksty. Słuchałam wielokrotnie tego, z jakim zachwytem wyraża się o Czechach i jest w stanie to zachęcić- z całą pewnością. Moją jedyną blokadą jest jednak fakt, że mieszkając rzut beretem od granicy, spotkałam się z różnymi zachowaniami sąsiadów- czasem bardzo wrogo i z nienawiścią odnoszących się do Polaków. To wprowadza zamieszanie do mojej percepcji tego narodu, ale Szczygieł to Szczygieł- na pewno przeczytam!
OdpowiedzUsuńZ wielka chęcią przeczytam tę książkę. Niech no tylko wpadnie mi w ręce:))
OdpowiedzUsuńLubię sobie czasem coś ciężkostrawnego acz ubogacającego "skonsumować":) A ta pozycja kusi mnie już od dawna, więc nie będę się opierać;)
OdpowiedzUsuńJulia - to nie jest stracona lektura. Dużo faktów, dużo dowcipu, dużo klimatu, tylko miejscem jak dla mnie za dużo o jednym :)
OdpowiedzUsuńAlu - ja też mieszkam blisko Czech i nigdy nie zgłębiałam ich literatury. Aż mi wstyd! :)
Kasiu - pewnie nie możemy tworzyć wizji narodu na podstawie zachowania jednostek, albo jednej pochlebnej książki, ale wzbudzić w nas ciekawośc i zainteresowanie pozytywnymi aspektami, o których wcześniej nie wiedzielismy, to juz duże "coś". Nie sądzisz? :)
Kasandro - to szeroko rozpościeraj te dłonie :)
Scathach - my Polacy z założenia lubimy na ciężko patrząc na niektóre narodowe przysmaki :) Koniecznie skosztuj i tego specjału. :)
Tymczasowo się wstrzymam, skoro miejscami ciężkostrawna, aczkolwiek mam na liście. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNa razie sobie odpuszczę, ale jeśli tylko będe miała okazje przeczytam.
OdpowiedzUsuń