13 grudnia 2011

"Kiki van Beethoven" Eric E. Schmitt

Erica E. Schmitta albo się kocha, albo nienawidzi. To ten typ pisarza, który budzi w człowieku wszystko, co skrajne i antagonistyczne. „Poprawne stylistycznie i merytorycznie opowieści o wszystkim i o niczym, przewidywalne aż do bólu”, a jednak miliony ludzi na całym świecie zaczytują się w nich z duszą na ramieniu. I wcale nie znaczy to, że są mniej wybredni czy wręcz wybrakowani. Schmitt potrafi bowiem zręcznie ogrzać człowieka swoimi historiami, zwrócić dzieciństwu, wspomnieniom, albo wyczulić na wszechobecną krzywdę. Znieczulice, której cześć z Nas nie chce czuć. Dla jednych jego książki to: truizmy, aksjomaty, bajki, dla innych recepty i powtórki materiału z przedmiotu „życie”. W obu przypadkach, opowiedziane pięknie.
            Kiki czuje w sercu chłód. Mocno doświadczona przez życie zamknęła się w swoim świecie pozbawionym bólu, wypierając wszystko, co kłuje i rani. Ale zapomniała, że tym samym na własne życzenie odcięła się również od tego, co piękne i ważne. Od tego, co wywoływało uśmiech i kołysało zmysły. Od przeszłości, która miała również tęczowe odcienie i siebie samej. Odkrycie tego faktu nie jest dla staruszki i jej koleżanek niczym przyjemnym. Postanawiają więc wyruszyć w podróż w głąb siebie i odnaleźć to, co, dawało im szczęście, a co niefortunnie utraciły – muzykę w sercu.
            Kiki van Beethoven to krótka i bardzo ciepła opowieść o nie zawsze ciepłych rzeczach. Stanowiąca pierwszy rozdział książki - historia starszej Pani, która próbuje odnaleźć w sobie muzykę ukochanego Beethovena - jest tak właściwie sztuką, którą E.E. Schmitt napisał dla Teatru La Bruyere. Druga część, pt.: „Kiedy pomyślę, że Beethoven umarł, a tylu kretynów żyje…” jest już esejem pisarza na temat Jego związków z kompozytorem i znaczenia dzieł wielkiego pianisty w życiu pisarza i każdego z Nas. To refleksja nad Naszą wrażliwością i niedoskonałością. Nad zagubieniem i głodem uczuć. Gorzka wizytówka obecnych czasów i swoista recepta na lepsze jutro. Poruszająca, a miejscami wręcz zachwycająca. Tym bardziej cenna, że nie jest iluzją, ani wytworem wyobraźni literata, a formą rozmowy z czytelnikiem. Autor prowadzi nas przez ważne dla Niego momenty życia i uczy, jak nawet mało nieznaczące chwile i wydarzenia mogą zawarzyć na Naszym życiu. Nie moralizuje. Rozświetla.
            Książka, jak pozostałe, które wyszły spod pióra Schmitta jest miła, lekka i przyjemna. Napisana przystępnie i spójnie, a przez to szybka w czytaniu i odbiorze. Poszerza horyzonty, bez zawalania czytelnika nadmiarem informacji. I chociaż nie zaliczyłabym jej do „top 3” Jego powieści, to na pewno wrócę do książki i do załączonej do niej płyty z wybranymi utworami Beethovena nie raz. Polecam na długi zimowy wieczór.

11 komentarzy:

  1. Jak widzę, książka przypadła Ci do gustu. Na mnie również zrobiła dobre wrażenie:). Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam twórczości Erica E. Schmitta, ale słyszałam jakie budzi emocje swoim pisarstwem. Chciałabym poznać "Kiki van Beethoven" i osobiście przekonać się jakie wrażenie na mnie wywrze. Mam nadzieję, że niedługo będę miała taką możliwość.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zauważyłam, że autor wzbudza skrajne emocje, niestety o jego pracach nie mogę się wypowiedzieć bo ich zwyczajnie nie znam, wiem że to karygodne, ale co zrobić ten typ tak ma ;). Mam jednak cicha nadzieję, że dane mi będzie przeczytać "Kiki..." tym bardzie że lubię Beethovena :).

    Czy to jawa czy sen?, ale Twój szablon jest taki malutki i "Łażący" po stronie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam jedną książkę tego autora i nawet mi się podobała. Chociaż autor ma bardzo specyficzny styl pisania. Myślę,że z chęcią bym ją przeczytała;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Natula, jestes drugą osobą, która zwraca mi na to uwagę. U mnie wszystko wygląda normalnie ;/ może to wina przeglądarki? Jutro się tym zajmę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak być może, używam MF i już u kilku osób zauważyłam ten numer z szablonem.
    Widzę, że zrobiłaś lekkie przemeblowanie, szkoda mi trochę tamtego szabloniku bo swój urok miał, no ale kiepsko jeśli wszyscy korzystający z owej przeglądarki mieli takie same wizualne doznanie jak jak, tym bardziej że grafika biegła wraz z przewijaniem strony i utrudniała czytanie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem od czego to zależało, ale działo się na kilku przeglądarkach, więc postanowiłam zmienić szablon. Z braku czasu i natchnienia póki co przywdziałam taki prosty schemacik, ale jak tylko natknę się na coś wartościowszego - z pewnością zmienie kolejny raz. Z moim pedantyzmem, to może być ciężki proces :)
    Ale jeszcze raz pięknie Ci dziękuję, za info że coś się psuje :) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  8. Może sięgnę, ale nie zachęcasz zbyt mocno:)) Uściski przedświąteczne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kasandra - bo ja jestem Schmittofilem :))

    Cyrysiu - nie wiem, czy ta konkretna książka nastawi Cie do Jego twórczości entuzjastycznie, ale na pewno nie będzie to stracony czas :)

    Natula - jakby co, chętnie pożyczę jakieś tytuły ze swojej biblioteczki, kogo jak kogo, ale Schmitta mam w komplecie :)

    Miravelle - każdy pisarza ma lepsze i gorsze publikacje. A moze raczej bliższe i dalsze konkretnemu sercu. Pewnie nie można po 1 książce wyciągać wniosków o całej twórczości, ale od czegoś trzeba zacząć :)

    Pachucha, droga moja. Nie zachęcam mega mocno, bo znam wszystkie Jego ksiązki i staram się być obiektywna. Serie o kompozytorach uważam za słabszą od np. Ulissesa z Bagdadu, Historii miłosnych czy Tektoniki uczuć. Ale mają swoją wartość i piękno bez dwóch zdań. I z całą pewnością dają więcej od niejednego romansidła czy tytułu fantasy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. @She, jestem pod wrażeniem :), bardzo dziękuję za propozycję, ale nie będę kalać Twojej kolekcji, może już czas, żeby kupić sobie chociaż jeden egzemplarz z wielu prac tego autora :).
    Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  11. Z chęcią pzeczytam i to jeszcze w tym tygodniu. Myśle, że jest w moim guście i napewno przy niej nie zasne.
    Pozdrawiam ;P
    Zapraszam do mnie http://mylittlelibrary-gumciobook.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń