15 listopada 2011

"Oskar i Pani Róża" Eric E. Schmitt

     Mogłoby się zdawać, że o niektórych książkach powiedziano i napisano już wszystko. Kultowe. Modne. Zgrabnym ołówkiem wpisywane przez miliony osób do zeszytu pod rubryczką „przeczytane”. Bo co to jest 50 stron. To kwestia małego espresso, utrwalanie się koloru pod ciepłym ręcznikiem na fotelu u fryzjera albo podróż autobusem na trasie praca-dom. Tylko czy na pewno?
Ja, do książki ‘Oskar i Pani Róża’ wracałam z tuzin razy na przestrzeni kilku lat. Na dwanaście, jak się później okazywało, tylko z pozoru trudnych sytuacji, w których potrzebowałam zwykłego światełka w tunelu i ciepłej myśli. Na tyle samo wątpliwości w to, czy w ogóle warto, a jeśli tak, to jak – żyjąc każdego dnia - nie przestawać żyć tak na prawdę. Wracałam do niej tez w chwilach bez nadziei i tych wypełnionych po brzegi beznadzieją. A ona czekała zawsze z szeroko rozpostartymi stronami i tuliła do serca niczym najczulsza z matek znajdując potrzebne słowo.
Eric E. Schmitt za pośrednictwem listów, które do Pana Boga pisze umierający 10cio letni chłopiec, zabiera czytelnika w dwunastodniową podróż przez życie. Miejscami smutną, miejscami radosną, ale przecież taki właśnie jest nasz ludzki żywot. Wraz z Oscarem, jego przyjaciółmi, tytułową Panią Różą, która jest wolontariuszką w szpitalu i innymi mniej lub bardziej przypadkowymi bohaterami przechodzimy przyśpieszony kurs dojrzewania, dorosłości i umierania. Na naszych oczach chłopiec staje się mężczyzną, zakochuje się, przeżywa pierwsze rozczarowania, popełnia pierwsze błędy, a potem odnajduje siłę, wiarę i  sens, by ostatecznie na swój  sposób spełniony, zamknąć powieki na zawsze.
Ta książka jest magiczna. Magiczna nie ze względu na fabułę, ale na pozytywny przekaz, którym opromienia świat. I choć wielu ludzi widzi w niej jedynie piękny, fikcyjny  obraz odchodzenia z ziemskiego padołu, dla mnie zawsze będzie niedoścignioną opowieścią o tym, jak żyć. Jak pokonywać każdy dzień i jak doceniać każdą z lekcji. Jak wycinać z codzienności nieśmiertelne chwile i wyklejać nimi wszystkie ściany w sercu. Jak być człowiekiem dla siebie samego i dla innych. Jak pamiętać o tym, że istniejemy nie tylko dla siebie. Opowieścią, którą wręcz trzeba się podzielić z następnymi pokoleniami.
Pisarz z właściwym sobie minimalizmem słownym przy jednoczesnym maksymalizmie znaczeniowym sprawia, że te 50 stron czyta się na jednym oddechu. Niespiesznie i z namaszczeniem, żeby nie pominąć najmniejszej ze złotych myśli. I choć świat często zarzuca mu populizm, przewidywalność i monotematyczność dla mnie Schmitt zawsze będzie niestrudzonym podróżnikiem w głąb ludzkiej duszy, której póki co poznaliśmy dopiero zarysy. 


22 komentarze:

  1. Wykażę się kompletną ignorancją, bo o książce słyszała, ale nigdy nie miałam potrzeby jej przeczytania, nie wynikało to z braku zainteresowania fabułą, co to to nie, ale z racji tego że Eric E. Schmitt to pisarz dla mnie "niedostępny". Być może powinnam przełamać to zniechęcenie bo książka wydaj się być idealną pozycją literacką.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już z samej recenzji wyłania się magia. Historia głównego bohatera jest niezwykle trudna, ale widać, że próbuje i daje sobie radę. Bardzo jestem ciekawa jak potoczą się dalsze jego losy, więc chętnie rozejrzę się za tą książką.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cyrysia ma rację, już Twoje słowa o tej niezwykłej książeczce są magiczne i pełne pasji.

    Uwielbiam tę historię właśnie za pozytywny, pełen nadziei i mądrości przekaz. Za takie właśnie książki kocham literaturę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham tę książkę. Twoja recenzja wiernie oddaje jej magię, czar, ale żeby tak naprawdę dojrzeć jej piękno, zdecydowanie trzeba przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasem mniej znaczy więcej, to co najważniejsze można przekazać na kilkudziesięciu stronach, tak, że każda z nich będzie równie ważna. Tak jest właśnie w przypadku tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. uwielbiam ta książke i tworczosc Schmita :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To książka wyjątkowa. Ilekroć do niej wracam, odkrywam coś nowego.
    A nowe wydanie - piękne!

    OdpowiedzUsuń
  8. znam, znam, znam .... świetna książka

    OdpowiedzUsuń
  9. To pierwsza książka, którą przeczytałam w gimnazjum. Bardzo lubię i zapewne wrócę do niej jeszcze kilka razy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Prawdziwa perełka literatury. Niezapomniane chwile nad tak niewielką liczbą stron. Nie da się zapomnieć o jej przekazie. Tak sobie myślę, że gdyby kiedyś chcieli nakręcić film na jej podstawie byłby dłuższy niż sama książka, jak np. z adaptacją Czyż nie dobija się koni? sama książka krótka a film trwa trzy godziny. Czasami w tym co niewielkie najwięcej treści.

    OdpowiedzUsuń
  11. Natula - chociaż Schmitt to najukochańszy z pisarzy dla mnie, nie będę Cię na siłe przekonywać, że warto, jeśli już się zraziłaś. Ale jeśli będziesz chciała mu dać jeszcze jedną szansę to może "Odette i inne historie miłosne" będzie dobrym przełamywaczem lodów :)

    Cyrysiu - to jest wręcz książeczka. 50 stron. I powiem Ci, że choc temat tej książki jest przybijajacy do dna... to sposob poruszania go lekki i zaserwowany z ogromnym uczuciem.

    Futlbolowa - a inne ksiazki autora tez maja na Ciebie taki pozytywny wpływ?

    Hiliko - co prawda, to prawda.

    Taki jest swiat - Schmitt z całą pewnością jest jednym z mistrzów w tej dziedzinie :)

    Katrin - to może jakaś partia? :)

    Scathach - mnie też się ogromnie podoba. Do tego stopnia że rozważam wymiane egzemplarza :D

    Polly - a jakby to przerobili w film... wybrałabyś się?

    Irytacja - gwarantuje, że będziesz wracać całe życie :)

    Eri - święte słowa. Ale tak szczerze, nie załamałabyś się, gdyby wersja kinowa była morderstwem książki? Ja bym chyba wyłupała reżyserowi oczy. Patrząc na współczesne kino, boje się że nie miał by kto tego nakręcić.

    OdpowiedzUsuń
  12. no jasne, że tak ale nie wiem czy nie ma już filmu zdaje się, że jest :))

    OdpowiedzUsuń
  13. Wypowiedzieć chyba się nie mogę, ocenianie jedynie na podstawie sztuki, którą się oglądało to jednak za mało :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czytałam ją tylko raz, ale pamiętam wrażenie jakie na mnie wywarła. Muszę sobie kupić swój egzemplarz, chcę go mieć, żeby w dowolnej chwili do niej wracać i wiedzieć, że zawsze będzie na mnie czekała. Uwielbiam Schmitta.

    OdpowiedzUsuń
  15. Pewnie, ze bym się załamała. ale może znalazł by się taki ktoś kto zrobił takie filmy jak pożegnanie z Afryką czy Angielskiego pacjenta (tak wiem nadzieja matką głupich;)

    OdpowiedzUsuń
  16. O tej pozycji nie słyszałam. Skoro jest tak dobra jak piszesz, to muszę po nią sięgnąć. A przyznam się, że już opis wydał mi się niezwykle piękny i oryginalny.

    OdpowiedzUsuń
  17. Moja droga - czekam z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  18. Pięknie napisałaś o tej książce, aż chce się ją chwycić w dłonie i czytać bez końca:)

    OdpowiedzUsuń
  19. To rzeczywiście kultowa książka, aż wstyd się przyznać, że jeszcze jej nie czytałam - muszę to szybko nadrobić, zwłaszcza że jest to lektura na jedno popołudnie :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Zgadzam się w zupełności, "Oskar i Pani Róża" to piękna, ponadczasowa, wręcz uniwersalna, wielowymiarowa historia. Polecam każdemu, bez wyjątku. ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Czytałam, zachęcona nie tyle przez empikowe półki, z których się do mnie uśmiechała, ile przez Szwagierkę, która była nią zachwycona. Potem ja też byłam:-)
    Niniejszym wpisem melduję się na Twoich nowych stronach i oświadczam, że już mi tutaj dobrze!:-)

    OdpowiedzUsuń
  22. Książka jest przepiękna. Czytałam ją kilka lat temu i zawsze każdemu i wszędzie polecam.

    OdpowiedzUsuń