
Po lekturze kilku pierwszych tytułów spod pióra Janusza L. Wiśniewskiego do kolejnych podchodziłam dość sceptycznie. Rozkładający każdy z poruszanych tematów w sposób nader naukowy jawił mi się głównie jako zimny moralista, a nie porywający pisarz. Co, jak co, ale wykłady preferowałam wówczas na auli uniwersyteckiej, a nie w zachwycających książkach, które były obietnicą niepoprawnego politycznie uniesienia. Po kilku latach bojkotu za sprawą Miss Jacobs natknęłam się jednak na zjawiskowy cytat i jakież wielkie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że jest Jego autorstwa:
„Poszłaby Pani ze mną na spacer w Paryżu? Około północy? Na cmentarz? [...] Poszlibyśmy na ten cmentarz, aby się przekonać, że nie wolno nam tam wejść. Cmentarze zamyka się w Paryżu przed zamknięciem banków. Byłaby Pani rozczarowana, prawda? Ja byłbym zawstydzony tym, że tego nie sprawdziłem. Mężczyzna powinien zabierać kobietę do miejsc, które jej obiecał. Szczególnie do tych, do których mieli dotrzeć nocą.”
„188 dni i nocy” to zapis prowadzonych na przestrzeni 2 lat, prywatnych rozmów Janusza Wiśniewskiego z wybitną dziennikarką Małgorzatą Domagalik. Duet zupełnie niesztampowych i nieprzeciętnych ludzi dzieli się za pośrednictwem maili nie tylko swoją codziennością i wiedzą, ale także głęboko skrywanymi przemyśleniami i sekretami. Obok obopólnej życzliwości i szacunku wobec siebie, pojawia się również ogromna wzajemna fascynacja i intymność. Znajomość tych dwojga na oczach czytelnika przeradza się w sympatie, a z czasem w uskrzydlającą przyjaźń, która w dzisiejszych czasach zdaje się być prawie niemożliwa. Porywające dyskusje „o wszystkim”, nigdy „o niczym”. Intelektualne prowokacje, masa celnych ripost i nieopisana skarbnica wiedzy z zakresu wszystkich nauk. Dywagacje natury feministycznej, egzystencjalnej, filozoficznej, socjologiczno-społecznej, ale również spora dawka historii, matematyki, mądrości, miłości i seksu zaserwowane w sposób szczery, prosty (choć z całą pewnością nie prostacki) i obłędnie smaczny. Schopenhauer, Nietzsche, Kinsey, Wisłocka, Toulouse-Lautrec i Bill Gates – koktajl nazwisk i osobowości równie niebanalnych, co intrygujących, a to wyłącznie przystawka.
Autorzy opowiedzieli bezpretensjonalną opowieść o kobiecie i mężczyźnie, którzy sięgając poza społeczne i prywatne ograniczenia bez wstydu, lecz nie bezwstydnie, stają się swoim idealnym emocjonalnym dopełnieniem. Pokazali, że szacunek wobec rozmówcy, to coś więcej niż kurtuazja zwrotów – to czas i energia włożona w przelanie części siebie na papier i ofiarowanie go drugiej osobie. Najważniejsze jest jednak to, że zaczarowali moją szarą codzienność na kilka pełnych uniesień wieczorów, nierzadko z kołataniem serca, czego i Wam gorąco życzę.
Naprawdę warto.